Zmartwienie żelazka




Żelazko cioci Doroty, nie było zadowolone z życia. Miało co prawda wszystko czego potrzebują żelazka do szczęścia, ale szczęśliwe nie było. Nie cieszył je nowoczesny termoregulator, zbiornik na parę, długi ogon, ani smukła sylwetka. Co sobotę, gdy gospodyni zabierała się za prasowanie wielkiej „góry” ubrań, było smutne. Pewnego dnia postanowiło o tym porozmawiać z przyjaciółką:

-Kochana desko do prasowania nie potrafię cieszyć się życiem.
-Dlaczego?-dopytywała.
-Sprawiam innym tylko ból-wyjaśniło.
-O nie, z tym się nie zgodzę! Jak to ból? Ty wydobywasz z tych biednych, pomiętych stworzeń piękno-dowodziła.
- Jakie piękno? Ja zsyłam ból i cierpienie. Naciskam ubrania, ręczniki, ścierki i obrusy! Bucham na nie parą, a to je parzy! Nie słyszałaś nigdy ich cichego jęku: ”sssss”?
-Cóż moje drogie, tak ten świat skonstruowany, że piękno rodzi się w trudzie.
-Łatwiej byłoby mi żyć w świecie ludzi. Ich nie trzeba prasować!-krzyknęło żelazko.
-Mylisz się kochane. Ludzie też mają swoje „urządzenie”, które prasuje im życie.
-Tak? A wiesz jak się nazywa?
-Wiem...cierpienie! Ono tak jak ty, naciska i sprawia ból. Jednak potem „wyprasowani” ludzie są silni, mocni, bogaci w nadzieję i piękni.
-Ach tak-powiedziało żelazko...buchnęło parą i zadowolone zabrało się do pracy prostując zakrzywienia, zmarszczki i zagięcia. 
Agata Paczosa 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz