Roztopić bałwana

-Tatusiu, Robert pojechał na ferie, a ja tak bardzo za nim tęsknię. Co mam robić?-pytał Krzyś.
-Tatusiu, a ja chciałam chodzić na lodowisko, a mrozu nie ma-wtrąciła się Iza.
-Oj widzę, że ulepiliście sobie bałwana- powiedział do dzieci tato.
- Nie!- krzyknęli zgodnie.
Tato dodał:
-Tak ulepiliście. I ty Krzysiu, i ty Izo macie swoje zmartwienia, a one są jak bałwanki-rzekł tato i uśmiechnął się sam do siebie.
-Jak bałwanki? Nie rozumiem-skwitowała Iza.
-Oj Piotrze, zamiast filozofować weź dzieci na śnieg i ulepcie białego pana bałwana. Dam wam marchewkę i stary rondel-odezwała się mama.
I dzieci wraz z tatą ulepiły piękną postać. Bałwan był wyższy od taty. Nosił na dumnej głowie zielony, stary garczek. Patrzył na świat czarnymi oczkami, a wąchał go pomarańczem marchewki. Biały płaszcz zapinał węgielkowymi guziczkami. I tylko miotłę musiał szybko zwrócić, by tato pozamiatał kostkę. Dzieci o swoich kłopotach w zabawie zapomniały. Ale, gdy po tygodniu z bałwana został tylko rondel, węgiel i marchewki Krzysiu już wiedział, że tata ma rację. Zmartwienia są jak nasze bałwany. Tylko gdzie dla nich szukać słońca? Tego już siedmiolatek nie wiedział.
Agata Paczosa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz