W rozarium Beaty tak pięknie kwitły róże. Nie było dnia, by jakaś nie otwierała swych pączków. Maluchy kłaniając się zapachem witały świat. Mąż ogrodniczki postanowił, jedną z nich, podarować do domu przyjaciół. Tam Honorata obchodziła swoje urodziny. Piękna Róża miała wyruszyć w świat. Wszystkie małe i duże kwiaty zebrały się, aby ją pożegnać. Przed szereg wystąpiła najstarsza z róż i rzekła:
-
Pamiętaj, abyś do swojej torebki wkładała tylko Miłość- to
najlepszy kosmetyk.
I
Róża pojechała. Zziębnięta swoją tęsknotą wtulała się w
szeleszczący papier, dotykała pieszczotliwie czerwonej wstążki i
starała się wygodnie usiąść w nowej, porcelanowej donicy. W
dłoni kurczowo trzymała torebkę. To z niej rozchodził się ten
piękny zapach. Bo róże noszą w torebce miłość własną. O jak bardzo kochają siebie. Czyż nie
dlatego są wymownym symbolem miłości? Dostawca przywiózł ją do domu
właścicielki. Stała tam w salonie witając kolejnych gości.
Pulchritudo-co
z łacińskiego znaczyło tyle co piękna – przyglądała się nowemu miejscu. W eleganckim pokoju Honoraty stały bagaże zaproszonych pań. Każdy przyniesiony przedmiot był wizytówką innej kobiety. Listę otwierała stara, duża walizka, która podpierała ścianę. Była taka pękata i ciężka. Biedactwo, ledwie zipało. Obok niej zwisała lekka, letnia torebka. Spoglądała z oparcia krzesła i uśmiechała się słodko. Stał tu też wiklinowy, przeplatany koszyk i duża, skórzana torba formatu A4. Miejsce znalazło się jeszcze dla małej błyszczącej torebki zawieszonej na złotym łańcuszku. Nie chodziło tu o zwykłe torebki, ale o rzeczy,
w których kobiety przyniosły na spotkanie miłość. Kobieta, która przyszła z walizką wyglądała tak zwyczajnie, a jednak była jak - Pulchritudo - skromna, a piękna. Blask jej duszy wypływał na zewnątrz i dotykał wszystkiego na co spojrzała. Nie poprawiała swojej urody cieniem do powiek, szminką ani tuszem. Jej wdzięk miał źródło w jej wnętrzu, które
w walizce nosiło miłość. Pulchritudo nieco zazdrosna o piękno kobiety spytała walizkę:
z łacińskiego znaczyło tyle co piękna – przyglądała się nowemu miejscu. W eleganckim pokoju Honoraty stały bagaże zaproszonych pań. Każdy przyniesiony przedmiot był wizytówką innej kobiety. Listę otwierała stara, duża walizka, która podpierała ścianę. Była taka pękata i ciężka. Biedactwo, ledwie zipało. Obok niej zwisała lekka, letnia torebka. Spoglądała z oparcia krzesła i uśmiechała się słodko. Stał tu też wiklinowy, przeplatany koszyk i duża, skórzana torba formatu A4. Miejsce znalazło się jeszcze dla małej błyszczącej torebki zawieszonej na złotym łańcuszku. Nie chodziło tu o zwykłe torebki, ale o rzeczy,
w których kobiety przyniosły na spotkanie miłość. Kobieta, która przyszła z walizką wyglądała tak zwyczajnie, a jednak była jak - Pulchritudo - skromna, a piękna. Blask jej duszy wypływał na zewnątrz i dotykał wszystkiego na co spojrzała. Nie poprawiała swojej urody cieniem do powiek, szminką ani tuszem. Jej wdzięk miał źródło w jej wnętrzu, które
w walizce nosiło miłość. Pulchritudo nieco zazdrosna o piękno kobiety spytała walizkę:
-
Gdzie twoja pani zbiera miłość, ledwie się domykasz?
-
Kochana Różo, moja właścicielka kocha Boga, który skrywa się w
duszy innych. Ona kocha ludzi, których trudno jest kochać. Kochać
za ….przyjaźń, uśmiech, dobre słowo jest łatwo. Ona kocha
pomimo…Bo chociaż ludzie są niemili i dokuczają, niczego
bardziej niż naszej troski, dobroci, miłości nie potrzebują.
Zapamiętaj, ludzie, którzy najbardziej nas ranią najbardziej nas
potrzebują. Wielu o tym nawet nie wie.
Róża
zaczerwieniła swoje płatki wstydem. Cóż, ona kochała tylko
siebie i swój zapach.
Agata Paczosa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz